Każdy z nas staje wobec tajemnicy cierpienia i choroby. Często swojej, kogoś z rodziny lub bliskich znajomych. Dzięki temu, że tajemnica ta ukazuje się bardzo wyraźnie potrafimy dostrzec sens tego, co nas spotyka. To prawda, że trudno jest odnaleźć sens w chorobie, ale właśnie to wnosi tą niesamowitą MOC. Czasami sama zastanawiam się skąd ta moc przyszła, bo przecież dla wielu zniesienie cierpienia wydaje się niemożliwe. Uwierzcie mi , że wiele tej mocy płynie z serca przepełnionego miłością, radością i dobrocią, chociaż ciało niedomaga. Dlaczego to piszę ? Ponieważ coraz częściej spotykam się na onkologii z fantastycznymi ludźmi w różnych stadiach choroby. Idę tam, żeby ich wesprzeć, zmotywować do walki, a otrzymuję owiele więcej. Niesamowita reakcja zwrotna, która dla mnie jest również motorem napędowym. Dzięki temu, chwile zwątpienia, które też czasami miewam, są ktrótkie i uciekaja bezpowrotnie. Chciałabym, abyśmy potrafili otworzyć serca dla tych, którzy cierpią i uszanować ich każdą decyzję. Okazujmy im życzliwość i pomoc nie tylko przez współczucie, ale konkretne działania, wsparcie duchowe i modlitewne. Starajmy się ofiarować Bogu nasze troski w intencji tych, którzy cierpią. Ja codziennie staram się to robić i MOC przyszła parę dni temu,kiedy okazało się że mój guz w tarczycy się ROZPADŁ !! Bez chemii i naświetlań!! Takie wiadomości dodają niesamowitego powera 🙂 Cały czas jestjeszcze guz w płucach, ale co tam dam radę 🙂 Moje motto ostatnie to wiatr w grzywy i galopem do przodu 🙂
Cudnie Marzenko!!!!! i niech tak zostanie!!!