Właśnie minął kolejny rok od diagnozy, a nadszedł nowy w którym Bóg daje mi kolejną szansę. Kolejną szansę na poznanie nowych ludzi, kolejną szansę pokochania i docenienia siebie i moich bliskich, kolejną szansę na to by przypomnieć sobie, że życie to cenny dar. Przez ten rok dużo się w moim życiu wydarzyło, oczywiście były i chwile słabości, ale i też chwile dużych i małych zwycięstw. Nadal potrafię się cieszyć życiem, nawet jak pada deszcz, lub wieje nieprzyjemny wiatr. Czy myślę o tamtym dniu kiedy się dowiedziałam ? No cóż trudno go zapomnieć, ale ważniejsze jest to co ma dla mnie do zaoferowania jutro. Podobno ludzie potrafią z całego swojego życia żyć prawdziwą pełnią zaledwie przez parę miesięcy. Dlaczego nie potrafią się ciszyć własnym życiem? Jeśli należysz do takich osób nie czekaj do jutra by zacząć żyć pełnią życia, może się okazać, że nie będzie dla ciebie jutra, może się okazać, że nie miałeś (-aś ) kiedy żyć naprawdę. Wiem, zdaję sobie sprawę z tego, że żyję na kredyt i nie wiem ile jeszcze mam rat do spłacenia. Wiem też, że obok mnie żyją też bardzo mi bliskie osoby, które podjęły taką samą walkę. Znamy się od niedawna, ale zdać by się mogło jakbyśmy znały się całe wieki. Dziewczyny nie pytały w naszych rozmowach nigdy „dlaczego ja ?” Przyjęły na barki swój krzyż i go nadal dźwigają. Z uśmiechem i optymizmem znoszą chemię, wymioty, osłabienia, biopsje, zastrzyki. Wierzą, że wygrają. Ja wierzą, że wygramy. Stworzyłyśmy między sobą przestrzeń, gdzie ładujemy wewnętrzne akumulatory, regenerujemy siły, pielęgnując w tym wszystkim pogodę ducha i poczucie humoru. Z drugiej strony dajemy sobie też prawo do dzielenia się swoimi słabościami, ograniczeniami, rozsądnie szukając rozwiązań. Szanujemy swoje decyzje i nie krytykujemy siebie nawzajem. Szkoda, że nie wszyscy mogą uszanować to co próbujemy robić. W połowie grudnia byłam na wizycie w poradni na onkologii. W badaniach niby nic się nie dzieje nadal jest stabilnie, ale niestety doktor, która była zastępując mojego lekarza próbowała być prorokiem wmawiając mi, że za chwilę będzie progres i trzeba podać izotopy. Zapytałam po co skoro nic się nie dzieje na co pani doktor wykrzyczała czy pani nie rozumie ?? Pani chodzi rakiem !! Spojrzałam na nią i mówię ja nie chodzę z rakiem, to on chodzi ze mną, ale myślę, że niedługo mu się to znudzi…..No cóż kara musiała być zamiast TK klatki piersiowej dostałam najpierw PETa. Natomiast o rozpadającym się guzie tarczycy ani mru mru. Skwitowała szybko łagodny i rozpada się. Tylko mały szczegół wszystko co robię bez chemii spowodowało, że się rozpadł !! Oczywiście pani doktor zgrabnie ominęła temat skupiając się na guzie w płucach. Poszłam na tą wizytę jak na skrzydłach wiedząc, że w badaniach nie ma nic niepokojącego, a wyszłam trochę przygaszona. Teraz jednak myślę, że nie ma sensu się tym martwić, bo w zasadzie to było moje kolejne małe powodzenie i zwycięstwo 🙂 Jest taki fajny fragment z książki pt. „ Największy cud świata”: „ Zapamiętaj więc cztery prawa szczęścia i powodzenia. Licz swoje dary. Głoś swoją cudowność. Przejdź następną milę. Używaj mądrze swej mocy wolnej woli. I zapamiętaj jeszcze jedno, które dopełni te cztery: Rób wszystko z miłością – miłością do siebie, miłością do ludzi, miłością do mnie. Obetrzyj łzy. Wyciągnij rękę, uchwyć moją dłoń, wyprostuj się. Pozwól bym przeciął całun, który Cię krępował. „ I tego właśnie życzę na nowy 2016 rok nam, naszym rodzinom i wszystkim którzy bardzo tego potrzebują……a mój plan na najbliższe dni? Oczywiście pojechać do stajni, wskoczyć na konia, popędzić z wiatrem i zostawić tego gada daleko daleko z tyłu…..
Napisz komentarz